Menu

Kleń – ryba rzecznych warkoczy 2

2023-01-25 - Artykuły
Kleń – ryba rzecznych warkoczy 2

Pisząc poprzedni artykuł miałem pewien niedosyt związany z faktem iż nie udało mi się złowić czegoś co pokazało by, że przedstawione porady mogą przyczynić się do złowienia naprawdę ciekawych rybek. Postanowiłem więc kolejnego dnia tj. 2 maja 2009 wybrać się ponownie w to samo miejsce, z tą różnicą, iż teraz wiedziałem o wodzie o wiele więcej.
Ciepłe popołudnie i wielu spacerowiczów nie bardzo nastrajały do cichych podchodów za płochliwym kleniem. Nie należało dawać jednak za wygraną i potwierdzić fakt, że stosując odpowiednie zasady można połowić w prawie każdych warunkach.
Tutaj również chciałbym podziękować za pomoc w wykonaniu kilku zdjęć napotkanemu wędkarzowi Jarkowi, bo dzięki niemu mam możliwość pokazać jedną ze złowionych ryb wraz z moją skromną osóbką, co będzie dla mnie miłą pamiątką na przyszłość.
Ale do rzeczy. Znając już odcinek wody przed mostkiem, postanowiłem pójść i obłowić drugą jego stronę. Zaczęło się dość skromnie, kilka delikatnych brań przyniosło szczupaczka, kilka małych kleników i o dziwo prawidłowo zahaczoną za 3 groty kotwiczki płotkę. Niestety nie takich atrakcji spodziewałem się tego dnia i postanowiłem dokładnie przyłożyć się do działania. Kolejny rzut sprowadził z prądem woblerka w rynienkę o dość silnym prądzie. Przytrzymując woblera co kilka obrotów korbki, powoli zwijałem stopniowo żyłkę na kołowrotek. Trwało to może minutę gdy po kolejnym kilku centymetrowym podciągnięciu poczułem potężne uderzenie i lej na wodzie. Od razu wiedziałem, że nie jest to mała ryba, ponieważ dobrze ustawiony kołowrotek rytmicznie wysnuł kilka metrów żyłki. Lekko dokręciłem hamulec i rozpoczęła się prawdziwa walka . Po 2-3 minutach ryba przewinęła się pod powierzchnią a ja miałem tylko jedną myśl.. żeby tylko się nie zerwała. Walka przeciągała się coraz dłużej, ponieważ silny prąd nie był zbytnim sprzymierzeńcom w podciągnięciu ryby do podbieraka. Kolejne minuty przyniosły upragniony sukces. Trochę trzęsącymi się rękoma wyjmuje telefon i robię zdjęcia rybce. Walczyła bardzo dzielnie, więc nie chcąc jej dalej męczyć sesję zdjęciową, wypuszczam jak najszybciej. Po tej szkole i hałasie powstałym podczas walki przenoszę się w kolejne miejsce. Kilkadziesiąt rzutów przynosi małego szczupaczka stojącego w samym nurcie oraz 2 mniejsze kleniki. Rozglądam się dookoła starając się przewidzieć miejsca przebywania kolejnych rybek. Jedno z nich jest bardzo ciekawe, mały kawałek spokojnej wody tuz obok płynącego nurtu. Za drugim rzutem czuję delikatne „kopnięcie” wyciągam woblera i ponawiam natychmiast kolejny rzut. W miejscu puknięcia zatrzymuję woblera , starając utrzymać jego pracę w spokojnym w tym miejscu nurcie. Za chwilkę czuję uderzenie i błyskawiczny odjazd ryby, Niestety nie mam szans na jakąkolwiek reakcję. Ryba spina się po 2-3 metrach ucieczki. Kolejne rzuty nie przynoszą efektu. Idąc dalej zastanawiam się nad tym co to mogła być za sztuka, która tak silnie odjechała w nurt. Kolejne miejsca oprócz kilku delikatnych przytrzymań nie wnoszą nic nowego. Robi się już późno więc zwijam zestaw i wracam do samochodu. W oddali widzę wędkarza, który stojąc w wodzie stara się obrzucać środkowy nurt. To właśnie Jarek, który pomaga mi później zrobić zdjęcia. Nie wytrzymuję, staję prawie równolegle do niego i montuje od nowa zestaw wiążąc do żyłki woblerka. To to samo miejsce, gdzie wcześniej miałem ten silny odjazd. Rzucam spokojnie wzdłuż brzegu i czekam aż wobler spłynie kilka metrów niżej. zaczynam skręcać i gdy przechodzę woblerem obok zastoiska czuje wyraźne uderzenie. Adrenalina rośnie. Kolejny rzut bez efektu. Jeszcze jeden i potężne uderzenie. Kołowrotek gra po całości, kij wygięty w pałąk. Coś krzyczę niby sam do siebie: „ale wielka” ale mając świadomość że Jarek zobaczy co się dzieje. Odwraca się i widzi całą walkę z rybą, no teraz to nawet jak się zerwie będzie wiadomo że takie smoki tutaj są. Walka tym razem nie trwa zbyt długo. Wyciągam rybę na brzeg i jestem naprawdę uradowany. Jarek proponuje mi zrobienie zdjęcia na pamiątkę. Chętnie na to przystaję, kilka zdjęć i do wody … okazy też mają prawo pływać dalej dla uciechy innych. Robi się już całkiem późno. Przemieszczamy się już z Jarkiem to w jedno to w drugie miejsce. Niestety bez większych efektów. Kilka delikatnych pobić i nic więcej. Pora wracać do domu. Do zobaczenia kolejnym razem nad wodą.

Dodaj komentarz