Menu

Wobleromania

2023-01-25 - Artykuły
Wobleromania

Czytając publikacje wędkarskie w każdym zakątku świata nie sposób się nie natknąć na artykuł związany z łowieniem na woblery. Jest to metoda i stara jak świat – (Adam nie zerwał z drzewa jabłka ale wobler i nie został wyrzucony z raju, tylko sam odszedł ze swoją panną Ewą bo nie było tam jeszcze ryb, nie wspominając już o tym, że to właśnie Ewa znakomicie kopała robaki na które chciał łowić. ) i metoda zyskująca coraz bardziej w rankingu popularności, szczególnie iż dzięki niej nie tylko łowi się typowe „zębate” jak szczupak czy sandacz ale również klenie i jazie, które zyskują coraz większą popularność ze względu na sposób walki oraz typ łowienia jakim się trzeba posługiwać w ich łowieniu.

Ale do rzeczy. Coraz więcej pojawiających się artykułów o tej metodzie, co generuje również treści o ich produkcji, sposobach wykonywania, materiałów użytych do ich wykonania, odpowiedniego malowania itd. itp. Sam również strugam i nie ucieknę od tematu produkcji tych własnoręcznych cudeniek. Jednak tu poświęcę czas na napisanie artykułu o duszy woblera. Nie chodzi tutaj oczywiście o stelaż czy malowanie, który należy zrobić tak czy siak. Temat ten bardziej będzie nawiązywał do faktu skuteczności woblera w wodzie i o magii skuteczności która się z tego bierze. Zapewne wielu z nas słyszało o jugolkach, o rapalach, starych gębalach, które trzymane w pudełeczkach brane są z drżeniem rąk a zakładane tylko w miejscach gdzie małe jest prawdopodobieństwo ich zerwania. Skąd się więc bierze ich magia i ich skuteczność. Mi dojście do tego zajęło chyba kilka lat. Nie chodzi tutaj oczywiście o samo czytanie, czy oglądanie. Te kilka lat przeznaczonych było również na podglądaniu dzieł mistrzów, czasami rozłupywaniu na pół jakże drogiego w tamtejszych czasach woblera. Dawało mi to ogrom informacji o wyważeniu, o sposobie pracy, o rzeczach o których nigdzie się nie pisze. Jednak każdy, często rozłupany wobler, nie tylko dawał ogrom informacji o jego budowie ale również o jego pracy w wodzie a co za tym idzie o skuteczności.

1. Odpowiednia praca: weźcie do ręki ołówek bądź długopis. Łapiąc go za sam koniec zacznijcie wymachiwać w dół i w górę. Co powiecie o jego pracy ? Praca jego będzie powolna a amplituda bardzo wysoka. Gdy ołówek złapiemy po środku praca stanie się prawie żadna, a na pewno nasze ruchy będą męczące. Cóż to ma wspólnego z woblerem ? a ma bardzo dużo. Chodzi właśnie o sposób wyważenia, o znalezienia środka ciężkości. Gdy nasz ołowik zamieścimy bliżej steru, praca woblera będzie szersza i powolniejsza. Czym bliżej środka, praca będzie wygasała. Oczywiście nie biorę w tej chwili pod uwagę steru, jego wielkości i budowy bo o tym później. Taką metodą prób i błędów odnajdziecie miejsce, w którym należy zamontować ołów i nie na całej długości woblera, bo będzie udawał zbrojony drut nie do wygięcia, ale punktowo, w miejscu między sterem a środkiem woblera. Pamiętajmy jednak że tylna kotwiczka odrobinę wygasi nam pracę, więc nie zapominajmy o tym by stosować kotwiczki odpowiednie do wielkości przynęty.

2. W poprzednim zdaniu wspomniałem również o sterze. Ma on również ogromne znaczenie w pracy naszego woblera. Nie chodzi tutaj o to czy jest on zakończony kanciasto lub okrągło, bardziej chodzi o fakt jego szerokości i samej budowy od szczytu do wklejenia w woblera. Co nam daje ster (pomijając oczywiście bezsterowce, których praca oparta jest na innej zasadzie). Ster to nasz silnik do woblera. To on powoduje że wobler nabiera odpowiedniej pracy, to mocnej to słabszej, wolniejszej czy szybszej. Czym ster jest szerszy tym praca jego staje się mocniejsza, czym węższy bardziej wężowata, często powodująca kołysanie się woblera na boki. Zobaczcie jednak na samą budowę sterów szczególnie małych woblerków kleniowych. Patrząc na legendarne jugolki szeroki przód zwęża się tworząc takiego trochę lizaka. O co w tym chodzi, dlaczego tak jest ? Zasada jest prosta. Szeroki przód daje nam podczas pracy mocne „kopnięcie” woblera, tzn. jego silny ruch, …. który przechodząc w węższy dół, wygasza się w zakołysanie bokami. Dostajemy przez to migotliwą ale w zasadzie mocną pracę…. to właśnie kusi ryby.

3. Połączmy teraz te dwie rzeczy na raz. Dopasujmy ster : jego długość i szerokość do długości woblera a następnie wyważmy woblera kawałkiem ołowiu, który wstawiony w przedniej części ( interesuje nas ok. 1/3 długości od pyszczka, i nie chodzi o całą długość ołowiu ale o zakres w jakim można go umieścić ). Do tego należy pamiętać, że wyważenie ma za zadanie nie tylko równoważyć ciężar kotwiczki tylnej ( możemy mieć przecież dwie, w tym jedna bardziej z przodu), ma również pomóc woblerowi skierować pyszczek w dół, co umożliwi wepchnięcie steru pod powierzchnię wody i jego natychmiastową pracę. Teraz zostaje tylko strugać i testować. Zachowując te podstawowe zasady za chwilę może okazać się, tak jak było z moimi „Mikrusami” opisywanymi we wcześniejszych artykułach, że to co stworzyła nasza ręka, okaże się typowym kilerem na nasze wymarzone ryby. Tych wrażeń i emocji, które powstają podczas łowienia na własną przynętę, nie da się zastąpić niczym innym.

Dodaj komentarz